poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Choć tegoroczna wiosna jak dotąd pokazuje nam niezdecydowaną stronę swej natury, a jej piękno możemy jak dotąd podziwiać jedynie na zdjęciach z widokówek to daje nam to niepowtarzalną okazję, by dostrzec na nich jeszcze inne piękno: piękno, które nie powstało tworzone mocą przyrody, a fantazją ludzkiego umysłu i finezją ludzkiej ręki. Piękno, które dziś może wydawać się nam- ludziom XXI wieku nieco abstrakcyjne, niemieszczące się już w kanonach dzisiejszego, neo- modernistycznego pojęcia estetyki, ale które kilka dekad temu pozwalało naszym dziadkom cieszyć się tym pięknem codziennie i które kojarzyło im się z jednym z najpiękniejszych słów- domem.
Od dziś w miarę regularnie na naszym blogu będą publikowane zdjęcia i krótkie, a może czasem i dłuższe opisy warszawskich kamienic, które zdołały oprzeć się wojennemu barbarzyństwu i które nadal dumnie stoją na warszawskich ulicach niczym symbole, które nie pozwalają zapomnieć o świetności tego miasta i dumie jego mieszkańców i które cieszą oko każdego, dla kogo pojęcie piękna nie jest tylko terminem w słowniku.
Na pierwszy ogień idzie kamienica, która stoi na ulicy Mokotowskiej pod numerem 61 przy zbiegu z ulicą Wilczą. Ten potężny, wczesnomodernistyczny budynek został zbudowany dla Wiktora Bychowskiego prawdopodobnie według projektu Mariana Kontkiewicza w latach 1910- 1912. Kamienica jest narożna, a jej narożnik przed wojną zwieńczony był wysoką kopułą, której podczas powojennych remontów niestety nie odbudowano. Na ostatniej kondygnacji uwagę zwracają efektowne loggie, które ciągną się wzdłuż kondygnacji. Elewacja jest na dzień dzisiejszy mocno przybrudzona, ale urozmaicona wykuszami zawieszonymi powyżej parteru. Nie zachowały się dębowe drzwi prowadzące do bramy, ale sama brama, podwórze i wnętrza zostały niedawno wyremontowane i znów można je podziwiać w pełnym blasku. Odrestaurowano bogate stiukowe dekoracje. Można odnaleźć w nich motywy liści kasztanowca i winorośli. Robią wrażenie szerokie, marmurowe stopnie schodów, które pobudzają wyobraźnię, która nasuwa obrazy bogatych mieszkańców tego domu zmierzających w eleganckich strojach na sobotni dansing do Adrii. Kamienica była komfortowa. Architekt zapewnił lokatorom wiele nowoczesnych rozwiązań: dom ogrzewany był centralnie, posiadał gazowe kuchnie oraz  fornirowaną mahoniem windę. Codziennie rano chodnik przed kamienicą był spłukiwany wodą przez dozorcę. W kamienicy oprócz luksusowych mieszkań i wielu sklepów mieściło się Państwowe Gimnazjum Żeńskie im. Narcyzy Żmichowskiej, które działało w latach 1919- 1939 i dotowane było przez  Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. We wrześniu 1939 kamienica została częściowo uszkodzona przez bomby i pożar, który wybuchł w wyniku eksplozji. W czasie powstania tuż obok niej ulokowana została powstańcza barykada. Po wojnie kamienica została wyremontowana, odbudowane zostały najwyższe kondygnacje, ale wskutek intensywnego użytkowania i braku remontów popadała w coraz większe zaniedbanie. Dopiero ostatnie lata i remonty w ciągu nich prowadzone dały nadzieję, na przywrócenie kamienicy jej dawnej świetności. Załączone zdjęcia przynajmniej w drobnym stopniu obrazują klimat i czasy świetności tej pięknej, wielkomiejskiej kamienicy. Rosnące na podwórzu drzewo obsypało się pięknymi kwiatami, a ich zapach pozwala dać się porwać marzeniom i daje nadzieję, że te piękne czasy przyjdą razem z wiosną...







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz