wtorek, 8 września 2015

Czasem warto zaciemnić ekran komputera i wyjść na spotkanie z przygodą, która może dać tyle wrażeń ile nie da nawet najciekawszy film. Wszystkie obrazy, które przesuwają się przed oczami nawet podczas najzwyczajniejszego spaceru stają się jedyne i niepowtarzalne, a wspominać je będzie można jedynie w pamięci, co nada im głębszych barw niż opcja przewijania obrazu filmowego. Warto przejść się niezależnie od pogody w jakieś miejsce, w którym drzemie historia i które przy odrobinie wyobraźni może zadziałać lepiej niż nawet najlepszy- futurystyczny wehikuł czasu.
W ulicy Noakowskiego drzemie prawdziwa energia minionych lat, która uwalnia się zawsze, gdy poderwiemy wzrok znak poziomu drogi, przy której gęsto parkują samochody i spojrzymy prosto na gęstą linię kamienic i gmachów Politechniki, które stoją wytrwale od ponad stu lat i strzegą ulicy przed niesprawiedliwością świata. Szczególnie pięknie ulica prezentuje się w jesienny wieczór, gdy na brązowiejące liście zapada ciepły zmrok i otula monumentalne gmachy w swych objęciach.
Maszerując powolnym krokiem możemy wdychać w płuca atmosferę historii unoszącą się nad dachami i oczami wyobraźni dojrzeć pierwszych studentów Politechniki śpieszących przed stu laty na zajęcia i przeniknąć te stare stare mury, gdzie powstawały pierwsze w wolnej Polsce organizacje studenckie walczące o siłę tego kraju. Patrząc przed siebie widzimy długa, równą linię zabudowy, która tak wiele zachowała w sobie wspomnień i tak mocno nimi emanuje, że mamy wrażenie, że cofnęliśmy się najwcześniej do lat 30- tych...

Ulica Noakowskiego początkowo była przedłużeniem ulicy Polnej biegnącej od roku 1770 wzdłuż wału miejskiego (Okopów Lubomirskiego). Obsadzona szpalerem drzew droga była jednym z elementów Osi Stanisławowskiej realizowanej od 1768 przez Augusta Moszyńskiego. 
Od 1778 do drogi sięgał ogród pałacu Koszyki. Zieleń zasadzona przy ulicy zanikła, gdy przed rokiem 1850 zaczęto w pobliżu ulicy wydobywać glinę co czyniono jeszcze do roku 1879. Później obszerna nieruchomość znajdująca się w ciągu obecnej ulicy należała do hr, Stanisława Potockiego, a następnie do Leona Krupieckiego. Spadkobiercy tego ostatniego przeprowadzili parcelację gruntu w związku z czym powstało 11 działek z czego 7 od strony obecnej ulicy Noakowskiego. Po kilku próbach uporządkowania i wyrównywania gruntów w 1896 przeprowadzono tu II wystawę higieniczną, a w pobliżu Polnej powstała drewniana hala gimnastyczna oraz boisko. W latach 1898- 1901 wzniesiono kompleks gmachów Politechniki według projektu Stefana Szyllera i Bronisława Brochwicz- Rogóyskiego. Od struny ulicy (ówczesnej Polnej) stanęło boczne skrzydło Gmachu Głównego oraz Gmach Chemii (trójkondygnacyjny, eklektycznie dekorowany m.in. kolumnami przyściennymi, rustyką parteru i boniowaniem ścian pięter). W 1905 dokonano kolejnej parcelacji po parzystej stronie dzisiejszej ulicy Noakowskiego. Od tego roku sukcesywnie na tych działkach zaczęto wznosić ogromne, monumentalne kamienice czynszowe, które oprócz wysokiego frontu posiadały także wiele oficyn zlokalizowanych w dwóch, a czasem nawet trzech podwórzach- studniach z rzędu. Przykładem takiego budownictwa jest kamienica Oppenheimów pod numerem 10 ukończona przed rokiem 1914, o której pisaliśmy już na blogu: 
http://w-kamienicy.blogspot.com/2015/07/czy-kazdy-lubi-wycieczki-pewnie.html .

W latach 1914- 1916 powstał gmach gimnazjum im. Stanisława Staszica zwieńczony attyką w stylu polskiego renesansu. W 1922 wzniesiono Gmach Kreślarni należący do zespołu Politechniki. Neoklasycystyczny gmach zaprojektował Tadeusz Zieliński.
W latach 1929- 1930 zabudowano jedną z dwóch działek kamienicą Grosglicków- Groniowskich (obecnie numer 20). W 1938 roku odcinek między pl. Politechniki, a Koszykową zmienił swą nazwę z Polnej na Stanisława Noakowskiego na cześć pamięci malarza i profesora architektury Politechniki.

Wojna nie przyniosła ulicy wielu zniszczeń, mimo podpalenia jej wraz z terenem Politechniki przez Niemców. Największe zniszczenia odniosły numery 2, 22 i 24, które po strawieniu pożarami zostały rozebrane już po wojnie. Podobny los spotkał kamienicę spod numeru 26, mimo że przetrwała wojnę nienaruszona. Przez cały okres powstania cała parzysta strona ulicy została utrzymana przez Powstańców i nie dostała się w ręce niemieckie. Po wojnie wszystkie kamienice zostały odremontowane, lecz jak to czynili komunistyczni "rekonstruktorzy" większość zdobień fasad kamienic została usunięta. 

Obecnie kamienice są sukcesywne remontowane, a cała ulica odzyskuje swój dawny blask. Ta część Śródmieścia Południowego jest najlepiej zachowaną przedwojenną częścią warszawskiego centrum, w której jeszcze żywy jest puls przedwojennego miasta. Powinnością naszego pokolenia powinno być włożenie wszelkich wysiłków, by ten puls nigdy nie został przerwany.













Brak komentarzy:

Prześlij komentarz