Jak często stawiamy przed sobą cele, tym mocniej pragniemy, aby droga do ich realizacji była pozbawiona przeszkód i jasna, byśmy nigdy nie zbłądzili pośród ciemnych zakamarków życia.
Mając przed sobą jasną drogę dobrze wiemy, że cel przez nas obrany ma szansę realizacji i zyskujemy motywację, by doprowadzić go do końca. A co z nazwami? Czy nazwa może sprawić, że wchłoniemy cały jej przekaz, zrozumiemy ją i będziemy postępować według wartości w niej zawartych? Okazuje się, że każdy element świata nas otaczającego może okazać się motywujący, gdy tylko weźmiemy sobie do serca wszystkie wartościowe elementy, które kryją się nawet tam, gdzie się ich zupełnie nie spodziewamy. Myślę, że tezę tą mógłby potwierdzić Dawid Lange, gdybyśmy tylko potrafili cofnąć się ponad sto lat wstecz, gdyż kamienica przy Jasnej 10, którą zaprojektował jest dowodem na to, że Jasna droga do sukcesu może przynieść zachwycające efekty. Kamienica została zaprojektowana dla Maksymiliana Harczyka, a jej budowę ukończono około roku 1904. Jak przystoi na tamte czasy reprezentuje ona styl eklektyczny z wyraźnymi ukłonami w kierunku secesji. Fasada kamienicy jest zróżnicowana, bogata w secesyjne roślinne zdobienia, a każde piętro charakteryzuje różniący się nieco wystrój. Ostatnia kondygnacja ma charakter mansardowy i zdobią ją rzeźby kobiecych głów, maski i girlandy kwiatowe. Istotną informacją jest, że dom ten jest jedynym w całości zachowanym budynkiem z tamtego okresu w tej części miasta.
Przed wojną znajdowały się tu jedne z najlepszych adresów Warszawy. Zaledwie trzy lata wcześniej, bo w 1901 roku po drugiej stronie ulicy wzniesiono Filharmonię Warszawską, której bezpośrednie sąsiedztwo z pewnością nadawało splendoru kamienicy pod numerem 10. Jakże pięknym musiało być uczucie wychylenia się przez okno mieszkania od strony ulicy w ciepły letni wieczór i wsłuchanie się w odgłosy Warszawy, przez które choćby nawet na chwilę przebiły się melodyjne dźwięki koncertu, który akurat odbywał się w Filharmonii. A i mieszkania w tej kamienicy były co najmniej przednie. Każdy z apartamentów liczył po sześć, siedem pokoi podczas gdy w całym domu do czasu wybuchu wojny mieszkało zaledwie 12 osób. Można tylko wyobrazić sobie jaki był to luksus w ówczesnej Warszawie walczącej z przeludnieniem.
Samą wojnę kamienica przetrwała bez druzgoczących zniszczeń przez co możemy podziwiać ją w pełnej krasie do dziś. Niestety jak każdy warszawski dom, który przetrwał koszmar wojny tak i ten ma swój smutny epizod w historii. W czasie powstania kamienicę trafił pocisk zapalający, który zniszczył bramę, jedno z mieszkań i odebrał życie 35 osobom, które ukrywały się w bramie. Po wojnie na mocy przestępczego dekretu Bieruta kamienica została upaństwowiona, co doprowadziło do dewastacji fasady, której dawną świetność przywrócono dopiero ostatnimi czasy. Jak ponad sto lat temu Dawid Lange mógł patrzeć na swoje dzieło tak i my możemy to uczynić teraz. Kamienica przy Jasnej obrazuje dobitnie, że każdy cel może zostać osiągnięty i przynieść najlepsze rezultaty, jeśli tylko damy się ponieść wyobraźni i odnajdziemy do niego jasną drogę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz